Ostatnio w męskim gronie spieraliśmy się o to czy
zdeklarowany miłośnik ryb i owoców morza i rasowy mięsożerca mogą wspólnie
usiąść przy jednym stoliku w restauracji sushi. Ponieważ dotarły nas słuchy, że
Matii Sushi Restaurant w Poznań Financial Centre odświeżyło ostatnio swój team
i w związku z tym również kartę menu ciepłego, właśnie tam zdecydowaliśmy się
przeprowadzić nasz eksperyment.
Jeśli nie znacie Matii to słów kilka o tym co czeka Was po
odsunięciu szklanych drzwi, które prowadzą do tej restauracji. Po pierwsze to
lokal o dopracowanym wystroju, który łączy w sobie 3 pierwiastki – kulturę
dalekiego wschodu, elegancję 5 gwiazdkowego hotelu i zachodni luz. W lokalu
wszystko jest dopracowane, ale nie panuje usztywniona atmosfera. Można wskazać
kilka powodów takiego stanu rzeczy. W tle sączy się muzyka z
zachodniego kręgu kulturowego (podczas naszej wizyty Amy Winehouse), na
niewielkich ekranach plazmowych podejrzeć można japońskie kreskówki – anime.
Obsługa lokalu zna się na rzeczy. Serwis jest dyskretny i miły, wie o czym mówi
i nie ma problemu żeby wprowadzić laików w świat dalekowschodnich zwyczajów,
jak choćby posługiwania się pałeczkami.
Nie mamy problemu, żeby znaleźć fajne miejsce, choć
lokal jest w połowie wypełniony, co dobrze o nim świadczy. Jemy w piątek około
godziny 16:00. Ponieważ zachęciła nas szczególnie oferta kuchni ciepłej na
początek o nią właśnie pytamy.
Do wyboru mamy sporo. Zupy i menu krewetkowe odrzucamy, choć
zdjęcia potraw wyglądają kusząco. Piotr stawia sprawę jasno – ma być konkret.
Interesują go dania główne ze sporym udziałem mięsiwa. W tym zakresie
propozycja jest solidna. Pod jedynką i dwójką czeka polędwica wołowa. Pierwsza
z dodatkiem selera naciowego i ostrego sosu chili, druga to płonący stek z
sosem wasabi i kurkami. Następnie ciekawie opisane i sfotografowane pierś z
kaczki, kurczak i indonezyjskie żeberka a la Mimi. Tutaj warto wspomnieć, że
całe nowe menu kuchni ciepłej jest dziełem międzynarodowego zespołu - Buni,
Mimi i Hana, prawdziwych specjalistów od kuchni polskiej, indonezyjskiej i
japońskiej. Mimi jest Indonezyjką, która jest dobrze znana na poznańskim rynku
kulinarnym. Han to Japończyk, który upodobał sobie Poznań, a w
szczególności pracę u Mitsuro Matii. Razem z Bunią - Polką, szefową kuchni hot
teamu, wspólnie przygotowali kilkadziesiąt najciekawszych potraw z kręgu ich tradycji
kulinarnej z których cała załoga Matii z Mitsuro Matii na czele wybrała te
najlepsze. Ot i historia nowego menu. Piotr wybrał aromatyczną polędwicę wołową
z dodatkiem selera naciowego i chili. Zachęcił go do tego sos, który miał mieć
niezwykłą moc, a którego autorką jest Mimi.
Ja, dość już doświadczony pożeracz ryb, idę w stronę
poznawania nowych smaków z tej kategorii. Decyduje się na solidny miks rolek,
nigiri i oyakomaki. Te ostatnie to inspiracja, którą podsuwa mi sushi master
Janusz. Niezwykle obeznany w swoim fachu, w którym przepracował ponad 7 lat. Z
tego 3 lata w zespole jednej z największych kopenhaskich sieci restauracji
japońskich, gdzie przeszedł wszelkie szczeble kariery i ukończył Akademię
Sushi. Od dłuższego czasu związany z Mitsuro Restaurants, obecnie jest szefem
sekcji sushi w Matii Sushi Restaurant.
Janusz daje do zrozumienia, że kolejnym szczeblem
wtajemniczenia w sushi po spróbowaniu wszelkich rolek: futomaków (wiele
składników zawiniętych w ryż i matę z wodorostów - nori), hosomaków (tylko
jeden składnik), datemaków (zamiast w nori składniki zawijane są w japoński
omlet) jest przejście do surowej ryby bez dodatku ryżu i innych przeszkadzajek
czyli sashimi. Etapem pośrednim są nigiri, gdzie małą garstkę ryżu przykrywa
spory kawałek ryby, oyokomaki gdzie niewielka kuleczka ryżu otulona jest
szczelnie przez płat świeżutkiej ryby z dodatkiem ikry lub przepiórczego
żółtka. Czuję, że jestem już gotowy na oyokomaki i nigiri. W rozmowie z
Januszem dowiaduję się, że równie esencjonalny smak można znaleźć w węgorzu
unagi. W Matii można go skosztować między innymi na górze rolki dragon roll,
podawanej dodatkowo z świetnym sosem Kabayaki, który powstaje w procesie
gotowania węgorza unagi. Koniecznie chcę spróbować tego specjału.
Finalnie moje zamówienie wygląda tak: Dragon roll, oyomaki
sake, date ebiden, tuna futuo, nigiri sake.
Piotr do wołowiny dodał jeszcze hosomaki z kiszoną rzodkwią
i sezamem. Cóż, może to i dobry krok w kierunku ryby J
Dania pojawiają się na naszym stoliku w zaskakującej formie.
Wołowina wyłożona jest na gorącym talerzu, a sushi przypływa na statku! Uczta i
to nie tylko smaku.
Po chwili obaj odpływamy w kulinarnej euforii. Wołowina
zaskakuje kruchością i ciekawą kompozycją dodatków. Dodatkowy pazur nadaje jej
pikantny sos Mimi. Sushi – długo by opowiadać. Najciekawsze pozycje to dragon i
oyomaki z łososia i jego ikry, no i nigi sake z porem i sosem chili. Dragon to
różnobarwna i wielosmakowa rolka, która łączy w sobie zarówno esencjonalny smak
gotowanego węgorza unagi i sosu Kabayaki, jak i lekkość krewetki w
tempurze i orzeźwiającego ogórka. Z kolei oyomaki to łosoś do potęgi –
ikra jeszcze bardziej wzmacnia smak surowej, wybornej ryby. Działa trochę jak
oliwa z oliwek na dobrej paście czy pizzy.
Cóż, niby restauracja sushi – więc wszystko powinno smakować
tak samo. Okazuje się jednak, że jest to miejsce kulinarnych inspiracji i
wielokrotnych powrotów. Od kiedy w Matii zagościło menu gorące, nawet osoba z
alergią na ryby i owoce morza spokojne odnajdzie tam ciekawy smak. Miłośnik
surowej ryby i owoców morza przepadnie tam bezkresnie. Uważajcie – to może
uzależniać J
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz