piątek, 11 stycznia 2013

Na tropie sushi cz. 1 - Mięsożerca i miłośnik surowej ryby


Ostatnio w męskim gronie spieraliśmy się o to czy zdeklarowany miłośnik ryb i owoców morza i rasowy mięsożerca mogą wspólnie usiąść przy jednym stoliku w restauracji sushi. Ponieważ dotarły nas słuchy, że Matii Sushi Restaurant w Poznań Financial Centre odświeżyło ostatnio swój team i w związku z tym również kartę menu ciepłego, właśnie tam zdecydowaliśmy się przeprowadzić nasz eksperyment.


Jeśli nie znacie Matii to słów kilka o tym co czeka Was po odsunięciu szklanych drzwi, które prowadzą do tej restauracji. Po pierwsze to lokal o dopracowanym wystroju, który łączy w sobie 3 pierwiastki – kulturę dalekiego wschodu, elegancję 5 gwiazdkowego hotelu i zachodni luz. W lokalu wszystko jest dopracowane, ale nie panuje usztywniona atmosfera. Można wskazać  kilka powodów  takiego stanu rzeczy. W tle sączy się muzyka z zachodniego kręgu kulturowego (podczas naszej wizyty Amy Winehouse), na niewielkich ekranach plazmowych podejrzeć można japońskie kreskówki – anime. Obsługa lokalu zna się na rzeczy. Serwis jest dyskretny i miły, wie o czym mówi i nie ma problemu żeby wprowadzić laików w świat dalekowschodnich zwyczajów, jak choćby posługiwania się pałeczkami.
Nie mamy problemu, żeby znaleźć  fajne miejsce, choć lokal jest w połowie wypełniony, co dobrze o nim świadczy. Jemy w piątek około godziny 16:00. Ponieważ zachęciła nas szczególnie oferta kuchni ciepłej na początek o nią właśnie pytamy.


Do wyboru mamy sporo. Zupy i menu krewetkowe odrzucamy, choć zdjęcia potraw wyglądają kusząco. Piotr stawia sprawę jasno – ma być konkret. Interesują go dania główne ze sporym udziałem mięsiwa. W tym zakresie propozycja jest solidna. Pod jedynką i dwójką czeka polędwica wołowa. Pierwsza z dodatkiem selera naciowego i ostrego sosu chili, druga to płonący stek z sosem wasabi i kurkami. Następnie ciekawie opisane i sfotografowane pierś z kaczki, kurczak i indonezyjskie żeberka a la Mimi. Tutaj warto wspomnieć, że całe nowe menu kuchni ciepłej jest dziełem międzynarodowego zespołu - Buni, Mimi i Hana, prawdziwych specjalistów od kuchni polskiej, indonezyjskiej i japońskiej. Mimi jest Indonezyjką, która jest dobrze znana na poznańskim rynku kulinarnym. Han to Japończyk, który upodobał sobie Poznań, a w szczególności pracę u Mitsuro Matii. Razem z Bunią - Polką, szefową kuchni hot teamu, wspólnie przygotowali kilkadziesiąt najciekawszych potraw z kręgu ich tradycji kulinarnej z których cała załoga Matii z Mitsuro Matii na czele wybrała te najlepsze. Ot i historia nowego menu. Piotr wybrał aromatyczną polędwicę wołową z dodatkiem selera naciowego i chili. Zachęcił go do tego sos, który miał mieć niezwykłą moc, a którego autorką jest Mimi.

Ja, dość już doświadczony pożeracz ryb, idę w stronę poznawania nowych smaków z tej kategorii. Decyduje się na solidny miks rolek, nigiri i oyakomaki. Te ostatnie to inspiracja, którą podsuwa mi sushi master Janusz. Niezwykle obeznany w swoim fachu, w którym przepracował ponad 7 lat. Z tego 3 lata w zespole jednej z największych kopenhaskich sieci restauracji japońskich, gdzie przeszedł wszelkie szczeble kariery i ukończył Akademię Sushi. Od dłuższego czasu związany z Mitsuro Restaurants, obecnie jest szefem sekcji sushi w Matii Sushi Restaurant. 
Janusz daje do zrozumienia, że kolejnym szczeblem wtajemniczenia w sushi po spróbowaniu wszelkich rolek: futomaków (wiele składników zawiniętych w ryż i matę z wodorostów - nori), hosomaków (tylko jeden składnik), datemaków (zamiast w nori składniki zawijane są w japoński omlet) jest przejście do surowej ryby bez dodatku ryżu i innych przeszkadzajek czyli sashimi. Etapem pośrednim są nigiri, gdzie małą garstkę ryżu przykrywa spory kawałek ryby, oyokomaki gdzie niewielka kuleczka ryżu otulona jest szczelnie przez płat świeżutkiej ryby z dodatkiem ikry lub przepiórczego żółtka. Czuję, że jestem już gotowy na oyokomaki i  nigiri. W rozmowie z Januszem dowiaduję się, że równie esencjonalny smak można znaleźć w węgorzu unagi. W Matii można go skosztować między innymi na górze rolki dragon roll, podawanej dodatkowo z świetnym sosem Kabayaki, który powstaje w procesie gotowania węgorza unagi. Koniecznie chcę spróbować tego specjału.
Finalnie moje zamówienie wygląda tak: Dragon roll, oyomaki sake, date ebiden, tuna futuo, nigiri sake.
Piotr do wołowiny dodał jeszcze hosomaki z kiszoną rzodkwią i sezamem. Cóż, może to i dobry krok w kierunku ryby J

Dania pojawiają się na naszym stoliku w zaskakującej formie. Wołowina wyłożona jest na gorącym talerzu, a sushi przypływa na statku! Uczta i to nie tylko smaku.
Po chwili obaj odpływamy w kulinarnej euforii. Wołowina zaskakuje kruchością i ciekawą kompozycją dodatków. Dodatkowy pazur nadaje jej pikantny sos Mimi. Sushi – długo by opowiadać. Najciekawsze pozycje to dragon i oyomaki z łososia i jego ikry, no i nigi sake z porem i sosem chili. Dragon to różnobarwna i wielosmakowa rolka, która łączy w sobie zarówno esencjonalny smak gotowanego węgorza unagi i sosu Kabayaki, jak i lekkość  krewetki w tempurze i orzeźwiającego ogórka. Z kolei  oyomaki to łosoś do potęgi – ikra jeszcze bardziej wzmacnia smak surowej, wybornej ryby. Działa trochę jak oliwa z oliwek na dobrej paście czy pizzy.


Cóż, niby restauracja sushi – więc wszystko powinno smakować tak samo. Okazuje się jednak, że jest to miejsce kulinarnych inspiracji i wielokrotnych powrotów. Od kiedy w Matii zagościło menu gorące, nawet osoba z alergią na ryby i owoce morza spokojne odnajdzie tam ciekawy smak. Miłośnik surowej ryby i owoców morza przepadnie tam bezkresnie. Uważajcie – to może uzależniać J

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz