Po przekroczeniu progu przywitali nas jak zwykle nienaganni w manierach i ubiorze kelnerzy, którzy wskazali nam specjalnie przygotowane dla nas miejsca. Czekając
na oficjalny początek eventu dało się wyczuć w powietrzu nutkę ekscytacji - 'zawodnicy' żarliwie
dyskutowali i doszlifowywali swoje przepisy, Roop Lal Balu żwawym krokiem
przemierzał salę udzielając ostatnich rad i wskazówek. W końcu wybiła godzina 18:00 - czas zaczynać!
Organizatorzy podzielili kulinarne zmagania na trzy etapy: w
pierwszym pięć par przygotowuje swoje popisowe dania interpretujące scampi (czyli skorupiaki zwane także langustynkami, czy bardziej naukowo homarcami, a bardziej potocznie dużymi krewetkami).
Nastroje raczej pozytywne - wszyscy uczestnicy wiedzieli czego mogą spodziewać się po tym etapie, mieli czas na
spokojne przemyślenie i przygotowanie przepisów. Już po kilkunastu minutach na
stole jury (w składzie Roop Lal Balu, Lidia Popiel i Maryla Musidłowska)
zaczęły pojawiać się pierwsze kreacje. Finalistom Szkoły Gotowania zdecydowanie
nie zabrakło pomysłowości i umiejętności. W zaledwie pół godziny przygotowali
m.in.: risotto z owocami morza, świetne krewetki w tempurze podane z aromatyczną salsą i plackiem z warzywami, czy scampi z musem z karczocha i chipsami
czosnkowymi.
Po krótkiej naradzie jury wybrało 3 pary, które przygotowały
najsmaczniejsze i najbardziej zachwycające dania. Czas na etap drugi.
Z misy z dziesiątkami propozycji Lidia Popiel wylosowała
jedną kartkę z nazwą dania, które tym razem będą musieli przygotować
uczestnicy. Chwila napięcia i... stek z łososia z sosem mango. Po minach widać
raczej ulgę i zadowolenie niż rezygnację. To dobrze - znów będzie smacznie i
pomysłowo. Po szybkich wskazówkach od Roop Lal Balu uczestnicy przystępują do
gotowania. Znów mają pół godziny żeby wyczarować dania, które zachwycą jury. A
jest o co walczyć - zwycięzcy pojadą na 3 dni do toskańskiej winnicy Pian de
Gallo, gdzie oprócz pysznych win odkryją również tajemnice tradycyjnej kuchni
tego regionu.
Obserwując kulinarne zmagania czas płynie szybko. Nie
zdążyliśmy się obejrzeć, a steki już zaczęły wędrować na patelnie, a sosy nabierać
koloru i aromatu. Uczestnicy przygotowali m.in. łososia z chilli czy w wariacji
cytrusowej – z pomarańczami i limonkami.
Po minach jury widać, że przed nimi niełatwe zadanie -
odrzucenie jednego dania spośród trzech naprawdę ciekawych propozycji. Cóż,
taki żywot jurora...
Napięcie skutecznie rozładował Roop Lal Balu przygotowując
na oczach gości przepyszne mule w sosie z białego wina. Za każdym razem gdy
obserwuję w akcji Szefów Kuchni pozostaję w zachwycie – jak to wszystko
piekielnie łatwo wygląda w ich wykonaniu, z jaką gracją i swobodą tworzą
kulinarne symfonie smaków. Nie inaczej było tym razem – w zaledwie kilka minut Szef
Balu przygotował danie, które zachwyciło wszystkich zebranych.
Czas jednak powrócić do sedna. Po burzliwych naradach
ogłoszono werdykt i przedstawiono koncepcję wielkiego finału: uczestnicy (2
pary) muszą w swój własny sposób kulinarnie zinterpretować wiersz odczytany
przez Lidię Popiel. Zadanie niezwykle ciekawe, choć zdecydowanie z tych
trudniejszych i bardziej wymagających. Sami zaczęliśmy zastanawiać się nad tym,
co byśmy przygotowali będąc na miejscu gwiazd tego wieczoru... Na pewno
kalmary. Może z jesiennymi warzywami? Czy może z salsą i pomidorkami koktajlowymi...?
Czasu na refleksję nie było jednak zbyt wiele - finaliści jak burza ruszyli do
stanowisk i zaczęli przygotowywać własne liryczno-kulinarne kreacje.
Zadanie okazało się wyzwaniem godnym finału. Choć obie pary
przygotowały bardzo fajne dania – kalmary w marynacie musztardowo-miodowej i
słonecznymi warzywami oraz kalmary w sosie winno-pomidorowym - nie ustrzegły
się sporego błędu. Kalmary zostały w skórce, co popsuło ostateczny odbiór dań.
Cóż teraz zrobić? Rozwiązanie jest tylko jedno - dogrywka! Dwie pary. Dwa
jajka. Jeden idealny omlet, który zapewni zwycięstwo. Do dzieła!
Jak można się domyśleć, przygotowanie omletów nie trwało
długo. Już po chwili na stole jurorów pojawiły się oba dania. Po równie
krótkiej chwili poznaliśmy nazwiska zwycięzców, którym raz jeszcze serdecznie
gratulujemy – tego, że przez prawie cztery godziny wytrwale kucharzyli. Tego, że na żadnym etapie nie zabrakło im świetnych, niebanalnych pomysłów
i odwagi do ich urzeczywistnienia. Tego, że znakomicie wyszkoleni przez Roop
Lal Balu prawie zupełnie wystrzegli się błędów i sprawnie radzili sobie nawet
na nieznanych wodach.
Podsumowując, finał Szkoły Gotowania w Piano Barze z czystym
sumieniem nazwać możemy sukcesem. Raz jeszcze dziękujemy za zaproszenie i
czekamy na więcej!
Na koniec warto napisać troszkę więcej na temat samej Szkoły
Gotowania. Prowadzona przez szefa kuchni Piano Baru – Roop Lal Balu – swą pierwszą
edycję miała w maju tego roku. Łącznie odbyło się aż pięć odsłon, podczas
których uczestnicy odbyli niebywałą kulinarną wędrówkę po najsmaczniejszych
zakątkach globu – od dań włoskich po egzotyczne smaki narodowej kuchni Szefa
Bal – odkrywając przy tym tajemnice wyjątkowych składników: ryb, mięs, owoców
morza i wielu innych rarytasów. Kolejne edycje Szkoły Gotowania są już w
przygotowaniu – bieżące informacje na ten temat znajdziecie na stronie
Restauracji – www.pianobar.poznan.pl
oraz u nas, na www.kulinarnypoznan.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz