środa, 19 marca 2014

Kyokai Sushi Bar - wyższy poziom kreacji


Kyokai sushi bar znamy już od ponad 3 lat z arcysmacznego sushi. Sukcesem restauracji jest zastosowanie najświeższego i najwyższej jakości surowca. Wiem o tym, że sushi masterzy własnoręcznie filetują blisko 1,5 tony świeżej ryby miesięcznie. Sushi, sashimi, tatary to już klasyk pod tym adresem. Nasza wizyta miała jednak inny cel, zapoznanie się z nowym menu kuchni gorącej Kyokai. Od kilku miesięcy trwały tam próby autorskiej interpretacji smaków Japonii w nowopowstałej kuchni lokalu. Szefuje tu znany poznaniakom z innych lokali (np. Mykonos) Łukasz Tomaszewski. Chcieliśmy poczuć się jak w restauracji a nie w sushi barze, dlatego wybraliśmy stolik nie przy barze na dole tylko na górze gdzie na gości czeka kameralna i niezwykle urządzona sala. Przeczytajcie czego dane nam było spróbować. Sami nie wiedzieliśmy jak ta wizyta nas ucieszy.



Nowe menu bazuje na klasycznych składnikach kuchni japońskiej. Sporo pozycji z łososia, tuńczyka, krewetek. Poszukiwacze bardziej śródziemnomorskich smaków odnajdą także doradę. Ciekawą propozycją okaże się również ośmiornica. My chcąc poznać przekrojowo restauracyjne oblicze Kyokai do wymienionego zestawu domówiliśmy także kaczkę. Na koniec pofolgowaliśmy sobie kosztując także deserów.



Nasze rozpoznanie rozpoczęliśmy od przystawek. Na start pojawił się tatar z tuńczyka. Znaliśmy już dość dobrze tatara z łososia, który jest naszym zdaniem ever greenem i totalnym must eat w Kyokai. Ten z tuńczyka jest bardziej interesujący jako danie, przede wszystkim dlatego, że podawany jest z niesamowitymi lodami z wasabi J. Połączenie smakowe  świeżego mięsa z tuńczyka skrojonego do kremowej konsystencji z zimnym smakiem śmietany z wyczuwalną nutą imbiru i wasabi jest niesamowitym przeżyciem. Mięso wyłożone jest na wafle z ciasta wonton, co dopełnia danie dodając mu interesującej chrupkości. Niby przystawka, ale skomponowana jak najlepsze danie łączące różne smaki, tekstury i nawet temperatury. Tatar ten w karcie kryje się pod nazwą AKAMI TACOS i kosztuje 30 PLN.



Kolejnym akcentem było carpacio z ośmiornicy – ITSU TAKO. Nas zaskoczyła tekstura mięsa ośmiornicy, które smakowało jak z marynaty. Na pewno było to także zasługą sosu z czosnku, papryczki chili i zielnej pietruszki, którym była skropiona. Nie bez znaczenia jest pewnie także sposób obróbki termicznej tego trudnego surowca. Delikatne, idealnie kruche –  całkowicie przeczy obiegowej opinii o rzekomej gumowatości tego owocu morza. Na pewno w Kyokai  znajdziecie idealnie przyrządzoną ośmiornicę. Na warunki Poznańskie to nie lada rzadkość. Ośmiornicy towarzyszy na talerzu sałata pak choi i szpinak. Cena 35 PLN.




Po rewelacyjnych pozycjach 1 i 2 skosztowaliśmy dość ciekawej KOTTA EBI czyli krewetki w kruchym cieście wontotn serwowanej z pomidorową salsą. Na pewno smaczne i poprawne, ale przy tatarze i ośmiornicy nie olśniewało. Cena 20 PLN.



Kiedy przyszła kolej na danie główne nasz wybór padł na kaczkę PARIPARI. Cena 45 PLN to raczej standard za kaczą pierś w poznańskich lokalach. Zważywszy na sposób jej przyrządzenia i dobór dodatków można powiedzieć, że cena ta była dość okazyjna. Ale po kolei. Pierś doskonale obrobiona termicznie. Środek przyjemnie różowany i aksamitny, brzegowe części mięsa kruche, a skórka przyjemnie zrumieniona. Jako dodatek do kaczki zestawiono sałatkę ze świeżego mango z dodatkiem bazylii i mięty. Sos do kaczki przygotowano na bazie suszonych fig i balsamino. Danie skomponowane ciekawie, mięsu towarzyszyła nuta mięty, kwaskowatość i słodycz figi z balsamino oraz ożywcza słodycz mango. To danie rozpieściło nasze podniebienia i zdecydowanie pozostanie w pamięci.


Drugim z dań głównych jakiego spróbowaliśmy był łosoś PI-NATTSU SAKE. Rybę podano  w towarzystwie szpinaku i masła orzechowego z sałatą pak choi i sosem chauri. I  znowu mieliśmy do czynienia z pasjonującymi połączeniami tekstur oraz smaków. Rozpływający się w ustach łosoś w słodkim sosie teryiaki przechodził niemal płynnie w kremowe masło orzechowe. Danie fajnie równoważyła chrupka sałata pak choi. Cena 45 całkowicie uzasadniona.



Pomimo zaspokojenia w 100% naszego apetytu na odkrywanie nowych smaków skusiliśmy się jeszcze na część słodką. Desery Kyokai potwierdziły tylko, że ten do niedawna najlepszy sushi bar to teraz pełnoprawna restauracja zaliczająca się do najciekawszych w Poznaniu. Spróbowaliśmy tarty i kremu…ale po kolei. Nie przepadamy za przesłodzonymi i tłustymi deserami, które kapią od cukru i śmietany. Dlatego propozycje Kyokai tym bardziej przypadły nam do gustu. Tarta Cytrynowa z kremem z zielonej herbaty oraz sorbetem z mango i jackfriut’a okazała się wręcz obłędna. Dodatki w postaci warstewki opalanego brązowego cukru, sosu z wiśni i pulpy z mango tylko podkreśliły wytrawność kompozycji. Słowem – niesłychana kreacja łącząca nuty kwaskowe z taninowymi i odrobiną słodyczy. Cena 21 PLN.




Na koniec zostawiliśmy sobie krem na bazie mascarpone z UMESHU oraz świeżymi owocami: granatem, winogronem oraz ananasem i posypką z prażonych w karmelu orzechów ziemnych. To również nas urzekło. Cena 17 PLN.



Podsumowując. Podczas wizyty w Kyokai nie żałowaliśmy sobie niczego, a nawet mieliśmy poczucie, że nieco przesadzamy z pozycji dań. Wydaliśmy około 200 PLN na 3 daniowy posiłek dla dwóch osób, co zważywszy na jakość produktów i kreacji wydaje nam się naprawdę nie przesadzoną ceną. Z ręką na sercu możemy polecić ten lokal jako pełną świeżej energii i dojrzałych kreacji propozycję na smakoszowskiej mapie Poznania. Korzystajcie, bo ceny w Kyokai naszym skromnym zdaniem mogłyby być wyższe i nikt nie mógł by się poczuć poszkodowany.





1 komentarz:

  1. wow, sposób podania naprawdę robi wrażenie, według mnie to niemalże sztuka :) strefa pasji

    OdpowiedzUsuń