sobota, 10 listopada 2012

Rogale przetestowane

10 listopada to w poznańskich cukierniach cisza przed burzą. Już wszystkie są gotowe, żeby przyjąć jutrzejsze świętomarcińskie oblężenie. Ale gdzie naprawdę warto ustawić się w kolejce po najlepszego rogala?  Postanowiliśmy pomóc Wam podjąć trafną decyzję i odwiedziliśmy 9 renomowanych punktów, które wypiekają certyfikowane rogale na Św. Marcina.

Tym, którzy nie wiedzą nadmieniamy, że aby cukiernia mogła używać nazwy "rogale świętomarcińskie" lub "rogale marcińskie", musi uzyskać certyfikat Kapituły Poznańskiego Tradycyjnego Rogala Świętomarcińskiego, która powstała z inicjatywy Cechu Cukierników i Piekarzy w Poznaniu, Izby Rzemieślniczej i Urzędu Miasta Poznania.

Oto krótka relacja ze smakowania tradycyjnych poznańskich słodkości.

  1. Lista lokali.  W teście uwzględniliśmy te miejsca, o których słyszeliśmy już coś dobrego w poprzednich latach. Odwiedziliśmy więc cukiernię Hotelu Mercure, Różany Potok na Mickiewicza, Elite na Dąbrowskiego, Liczbańskich na Rynku Jeżyckim, Hannę Piskorską na Kraszewskiego, Słodki Kącik na Świętym Marcinie, Ekspresową na al. Marcinkowskiego, Jagódkę na Os. Sobieskiego, oraz Fawora. W sumie 9 lokali. Pominęliśmy wielkich klasyków Gruszeckiego i Kandulskiego, gdyż co roku próbowaliśmy ich wypieków Marcińskich i nigdy nie zyskiwały naszych najwyższych not. My zaś chcieliśmy odnaleźć najlepszego rogala w mieście.
  2. Zakup. Wiedząc jak wygląda panorama przed cukierniami w naszym mieście w Dzień Niepodległości zdecydowaliśmy się wybrać sobotę poprzedzającą święto na dzień testu. Liczyliśmy, że w związku z tym nie napotkamy tak wielkich kolejek. No i nie przeliczyliśmy się. W ogonkach czekaliśmy tylko w Elite na Dąbrowskiego oraz w piekarni Hanny Piskorskiej na Kraszewskiego. Ceny rogali wahały się od 25 pln – promocyjna cena Fawora do 49 pln w Hotelu Mercure.
  3. Klub Smakosza. W ocenie brało udział 7 osób. Para poznaniaków w wieku 50+, dwie pary w okolicach 30 oraz studentka pierwszego roku, która dopiero co rogale poznaje.
  4.  Testowanie. Ponieważ  zdecydowaliśmy się, że każdy będzie musiał ocenić wszystkie rogale, podzieliliśmy je na 4 części. W sumie każdy zjadł więc trochę ponad dwa rogale i nie było to super łatwe, zaraz po obiedzie. Ocenialiśmy wypieki w 4 kategoriach:
  • WYGLĄD – tu liczyły się: foremny kształt, odpowiednia wysokość, kolor, jakość posypki
  • SMAK – ogólne, subiektywne wrażenie
  • NADZIENIE – tu szukaliśmy smaku naturalnych bakalii, nie dawaliśmy się zwieść przesłodzonym farszom, w których smak maku zagłuszał olejek migdałowy
  • CIASTO – szukaliśmy takiego, które nie jest  zbyt suche, fajnie widać w nim warstwy co dodaje mu lekkości, no i przede wszystkim nie przypominającego w smaku „buły”,  której nie chce się kończyć.
Każdy rogal został opisany numerkiem, więc próbując nie znaliśmy nazw wytwórcy. Każdy oceniał samodzielnie w skali od 1 (kiepsko) do 5 (świetnie). Rogal mógł więc otrzymać maksymalnie 35 punktów w każdej z 4 kategorii. Liczba opisująca idealnego rogala zatem to 140.

Okazało się, że po podsumowaniu ocen we wszystkich kategoriach zwyciężyła… ale po kolei.


Zaczęliśmy od Fawora, który wyglądał nieźle. Za wygląd zyskał 25 punktów czyli znalazł się na 3 miejscy ex aequo. W innych kategoriach Fawor nie zagrzał już miejsca w pierwszej trójce. Wyglądał nieźle, smakował też. Najsłabiej oceniliśmy ciasto – listkowania nie było widać, ani czuć. W sumie w promocyjnej cenie 25 pln / kg okazał się ciekawą propozycją.

Druga na talerzach pojawiła się Jagódka. Brawo za wygląd – tutaj 2 miejsce. Jednak później było już tylko gorzej. W sumie za ciasto i nadzienie daliśmy rogalowi najmniej punktów. Niestety to przegrany naszego rankingu.

Potem przyszedł czas na Słodki Kącik, gdzie doceniliśmy ciasto – 3 miejsce w stawce. Duży plus za piękne rozwarstwianie ciasta półfrancuskiego i wyczuwalny mak w nadzieniu.

Smakując wypiek z piekarni Hanny Piskorskiej przyjemnie dało się zapamiętać nadzienie. Rogal dość dobry. Jak dla nas mocny średniak, którego można jednak jeść w ciemno

Kolejny w kolejności znalazł się rogal od cukierni Liczbańskich. Tylko jego niepozorny wygląd zmylił nas początkowo. Po degustacji jednak możemy stanąć za nim murem. Dla nas odkrycie sezonu. Druga ocena w rankingu ogólnym oraz druga za smak, nadzienie i ciasto. Naprawdę warto.

Szósty rogal i jakże głośno dało się słyszeć słowa zachwytu, których chyba nikt z nas nie próbował nawet ukryć. Po prostu rewelacja w każdym względzie. Wygląda, smakuje i pachnie wybornie. Dla nas rogal niemal idealny. Gorąco polecamy każdemu i w każdych ilościach. Wspaniały ambasador smaków naszego miasta. Elite.

Potem Ekspresowa… i tutaj spore rozczarowanie. To na pewno nie ta liga co trzy poprzednie. Raczej bliżej mu do osiedlowej Jagódki.

Ósmym, przedostatnim już był rogal z cukierni Różany Potok na Mickiewicza. Niepozorna cukiernia, ale jaki smak. Jakie nadzienie! Dla nas wypiek godny Poznania. Silne trzecie miejsce i bardzo miłe odkrycie.

Na koniec najdroższy w stawce rogal z Hotelu Mercure czyli cukiernia Passionata. Wcale jednak nie najlepszy. Wygląda zacnie. Smakuje nieźle. Ale stosunek ceny do jakości zbliżony do Jagódki.

5. Podsumowanie. Jeśli 11 listopada będziecie mieć szczęście i znajdziecie się przy jednym z lokali Elite z chęcią zakupu rogali i kolejka nie będzie koszmarna – warto stać. Pamiętajcie jednak koniecznie o Liczbańskich i Różanym Potoku. Rogale świetne, a kolejki pewnie dużo mniejsze. Co do reszty nasze zdanie już znacie. Smacznego życzymy i uśmiechów jak rogale J




3 komentarze:

  1. blogerki kulinarne z wielkopolski zrobiły również test rogali marcińskich :)
    w większości rogale były smaczne, choć zdarzyły się takie które nie smakowały niczym.

    OdpowiedzUsuń
  2. Chętnie poczytamy o testach blogerek. Zgadza się,że co do zasady, po roku przerwy w jedzeniu rogali, większość z nich wprowadzała nas w błogi stan! Niestety, nawet wśród certyfikowanych rogali, zdarzały się bułowate i kluchowate albo suche! Najgorsze dla nas były te z dużą ilością olejków i aromatów! W niedzielę 11 listopada zajadaliśmy się rogalami z Elite. Dla nas najlepsze!

    OdpowiedzUsuń
  3. ja 11. listopada zajadałam się własnymi rogalami z białym makiem :)

    te naładowane olejkami jeszcze dało się zjeść. Mnie przerażały te z bardzo znanych cukierni, które pachniały i smakowały stęchlizną. Mama nadzieje, że tylko jeden sort taki poszedł przez niedopatrzenie, a nie że produkują takie cały czas.

    OdpowiedzUsuń