poniedziałek, 26 listopada 2012

URBAN MARKET

Wystawiliśmy nosy poza poznańskie podwórko i pojechaliśmy do Warszawy. Autostrada do samej stolicy bardzo do tego zachęca! Nie będziemy się przyznawać jak szybko można dojechać, ale w końcu szybciej niż pociągiem. I tak, trochę przy okazji, bo Warszawa była jednym z przystanków na naszej trasie, odwiedziliśmy Urban Market i kilka modnych lokali. Ale dziś skupiamy się na Urban Market.

Impreza kulinarno-modowa, z naciskiem jednak na "kulinarno". Wszystko działo się w surowych wnętrzach klubu 1500m2 pod adresem Solec 18. W pierwszym odczuciu event bardzo podobny do Restaurant Day. Smakowita uczta w klimacie dobrej zabawy.


Po bliższym przyjrzeniu, zorientowaliśmy się, że mniej tu amatorów, a więcej osób, które albo są tuż przed otwarciem restauracji, jak np. Bistroteka lub gotują na zamówienie - chłopaki z UMAMI czy MoodFood. Dodatkowo kilka stoisk z wyrobami mięsno-wędlinowymi i kącik modnych magazynów, które wchodzą na rynek- Smak, Zwykle Życie i stoisko Kukbuka. Poza tym, oddzielna część poświęcona młodym projektantom oraz ciuszkom, zabawkom i książeczkami dla dzieci. Ach i kino. Z uwagi na ograniczenia czasowe skupiliśmy się na gastronomi.

Na dzień dobry, bardzo pozytywne spotkanie z UMAMI czyli świeżuteńki, własnoręcznie pieczony chleb serwowany z różnymi pastami. Pycha. Chłopaki gotują na zamówienie, pieką, organizują kursy kulinarne i robią dobre wrażenie.


Idąc dalej, spodobały nam się fajnie opakowane dżemy i chutney. Identyfikacja graficzna czyni cuda. Naturalnie, tradycyjnie i nowocześnie. Lubimy i popieramy takie podejście.


Najwięcej działo się w sali głównej. Oczywiście, wszystko przy muzyce, która wypełniała każdy metr 1500, podbijając nastrój zabawy. Luz w powietrzu, a na stoiskach zupy, oliwki, precle, browni, tarty, muffinki, kawa, herbata (9 pln/ kubek!).



Warto było przystanąć na dłużą chwilę przy Bistrotece. My co prawda, po sporym śniadaniu nie mieliśmy siły próbować, ale nacieszyliśmy oczy. Cienko pokrojony rostbef czy kaczka w musztardzie no i łosoś marynowany w buraku wyglądały obłędnie.Wszystko podane na grillowanym na patelni chlebie. Aż chciałoby się wrócić. W sumie będzie to możliwe. Bistroteka otwiera się w styczniu.


Tuż za Bistroteką - MoodFood. Tarty. "Na mieście mówią, że świetne". Tak przynajmniej sądzi pomysłodawczyni, która organizuje wycieczki kulinarne, warsztaty i dostarcza ciasta i inne pyszności na prywatne imprezy.


Osobiście, urzekli mnie twórcy Upośledzonych reniferów. No naprawdę urocze. I oni też.


Oczywiście, nie sposób pokazać wszystkiego co działo się środku. Warto jednak pokazać co działo się na zewnątrz. Piękny "kawiarniany" citroen z herbatą, kawą i lemoniadą oraz Soul Food - czyli food truck z burgerami czyli to co mięsożercy lubią bardzo (P.S. Już niedługo food truck z burgerami również w Poznaniu - Food Patrol - zaproszono nas na przed premierową degustację więc oczekujcie posta już wkrótce).


Podsumowując. Wspomnienia bardzo pozytywne, ludzi sporo, jedzenie na fajnym poziomie. Atrakcje dodatkowe, w tym kącik dla dzieci. To 3 edycja i mówi się, że się rozkręca. Kolejna na wiosnę. Wygląda na to, że w Poznaniu królować będzie RD, a w Warszawie UM. Gdzieś, ktoś na blogu powiedział, że atmosfera jak z Brick Lane. Rzeczywiście. Chociaż, odkopaliśmy nasze zdjęcia z Londynu i co tu dużo mówić, jaka stolica, taki Brick Lane. Niemniej popieramy i życzymy jak najlepiej. Pozdrawiamy z Poznania.

PS. O Brick Lane w Londynie będzie oddzielny post.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz