Kontynuując nasze wędrówki po trasie Kulinarnego Poznania tym razem udaliśmy się do miejsca zgoła innego od naszej poprzedniej destynacji. Szukaliśmy czegoś stonowanego, klasycznie eleganckiego. Wybór padł na polecaną nam od dawna restaurację Milano na Al. Wielkopolskiej.
Pierwsze wrażenia po przybyciu na miejsce bardzo pozytywne - właśnie tak wyobrażaliśmy sobie eleganckie wnętrze topowej włoskiej restauracji. Na stolikach bielutkie obrusy, wokół przytulne kolory ciemnego drewna, no i uśmiechające się do nas zewsząd butelki win. Ciekawym i nietypowym jak na Poznań elementem wystroju jest homarium - oprócz Milano widzieliśmy je chyba tylko w Piano Barze. Miejsce zdecydowanie nadaje się na wystawne spotkania w większym gronie, np. świąteczne czy biznesowe, czy romantyczne kolacje we dwoje, ale osoby poszukujące bardziej niezobowiązującej atmosfery i dobrego jedzenia (tak jak w tym wypadku my) też dobrze się tu poczują.
Po krótkich oględzinach wnętrza nadszedł czas by zagłębić się w obszerne menu. Znajdziemy tutaj wszystko, czego możemy się spodziewać po włoskiej restauracji tej klasy - są smakowicie brzmiące przystawki ciepłe i zimne, są dania mięsne, oczywiście nie mogło zabraknąć past i pizzy. Milano szczyci się jednak wspaniałymi kreacjami z ryb i owoców morza, więc to głównie w tym kierunku postanowiliśmy szukać kulinarnych wrażeń.
Zaczęliśmy ucztę od carpaccio w dwóch odsłonach. Najpierw skosztowaliśmy carpaccio z pomarańczy ze smażonymi krewetkami, rukolą z dodatkiem soli, świeżego pieprzu i octu balsamicznego oraz ciepłym vinaigrette ze świeżego soku pomarańczowego, musztardy dijon i oliwy. Wrażenia bardzo pozytywne, krewetki bardzo ciekawie skomplementowane zostały świeżymi pomarańczami i charakterystycznym smakiem rukoli, a odrobina wyrazistego sosu smacznie dopełniła całości.
Drugim carpaccio jakiego spróbowaliśmy była wersja z buraka, którego Szef Kuchni upiekł w soli morskiej i pokroił w cieniutkie plastry. Na nich znaleźliśmy kawałki włoskiego sera koziego, orzeszki pinii, fileciki z białego grapefruita i rukolę. Całość skropiona karmelowo-piniowym vinaigrette. Połączenie wydawało się nam odważne, ale zagrało pysznie.
Po smakowitych przystawkach nadszedł czas na gwóźdź programu, czyli dania główne. Jako pierwszy na warsztat wzięliśmy stek z tuńczyka z dodatkiem szałwii i oliwy czosnkowej. Stek, obtoczony w ziarnach sezamu, podany został z warzywami grillowanymi na sucho i sosem z zielonego pieprzu na białym winie z dodatkiem śmietany. Wrażenia wizualne - wow. Takiej jakości tuńczyka nie powstydziłyby się najlepsze susharnie ;) Smakowo też pierwsza klasa, delikatny, kruchy tuńczyk doskonale współgrał z dodatkami. Widać, że Szef Kuchni na nosa do dobrych kompozycji.
Drugą kreacją Szefa Marcina Matelskiego jakiej spróbowaliśmy był makaron capellini (warto podkreślić, że wyrabiany na miejscu!) ze smażonymi scampi i krewetkami w sosie z pomidorków cherry z dodatkiem pepperoni, czosnku, białego wina i świeżych ziół - bazylii i pietruszki naciowej. Danie bardzo smakowite, a do tego podane z pomysłem, co czasem bywa wyzwaniem w przypadku past.
Podsumowując, wizytę uznajemy za udaną. Milano podołało zadaniu i naszym oczekiwaniom, a te nie były niskie. Zapewne jeszcze nieraz wrócimy na Al. Wielkopolską, następnym razem może na wystawną kolację ze świeżym homarem w roli głównej. Oj czujemy, że wtedy wyszlibyśmy jeszcze bardziej oczarowani ;)
A w międzyczasie polecamy Wam przekonac się osobiście czym smakuje Milano. Uroczysta kolacja świąteczna lub noworoczna na pewno będzie ku temu świetną okazją.
A w międzyczasie polecamy Wam przekonac się osobiście czym smakuje Milano. Uroczysta kolacja świąteczna lub noworoczna na pewno będzie ku temu świetną okazją.