poniedziałek, 15 grudnia 2014

Nifty No 20 – Eat Smart. W Poszukiwaniu Smaku Jesieni vol 5


Jeśli czujecie, że czegoś Wam tej jesieni zabrakło, a nie byliście jeszcze w NIFTY No 20 na jesiennym menu to z pewnością Wasza kulinarna intuicja ma racje. Jedliście już risotto grzybowe,  krem dyniowy, czy domowej roboty frytki i pączka serowego?  Jeśli nie próbowaliście choćby jednego z wymienionych dań to znak, to znak, że zanim pomyślicie o karpiu, barszczach i innych świąteczno – wigilijnych potrawach musicie koniecznie odwiedzić restaurację na ul. Żydowskiej pod numerem 20. My spróbowaliśmy dań serwowanych w ramach jesiennej karty tego lokalu i rekomendujemy Wam je bez wyjątku. Choć kilka z jeszcze większym przekonaniem.



Zacznijmy od początku. Nifty No20  to powiew świeżości na poznańskim rynku gastronomicznym. W końcu lokal, który niczego nie udaje, ma swoją klasę. Ale po kolei. Mieć klasę to dla nas znaczy mieć swój niepowtarzalny styl. Zarówno w wystroju jak i w kreacjach menu nie starać się być tak bardzo na czasie i na luzie, że na nic fajnego nie starcza już siły. Dla nas Nifty niczego nie udaje – jest  fajne, smaczne – jest sobą. Można by nawet powiedzieć jest „nifty” – bo to angielskie słówko ma swoje znaczenie. W slangu jest to zdrobnienie od „magnificent” czyli wspaniałe, ekstra…ale na luzie.


Wystrój wnętrza jest niezobowiązująco „casualowy”, ale w wykończeniu użyto tylko najwyższej klasy materiałów. Dzięki temu mamy elegancję i miłą „domową” atmosferę.  Co sprawie, że na Żydowskiej chętnie udamy się na biznesowy lunch jak również na weekendowy familijny wypad no i oczywiście na piątkową noc. To z rzadka spotykana mieszanka, która akurat nam przypadła wyjątkowo do gustu.




Od strony kulinarnej stery w lokalu trzyma dobrze znany poznańskim foodies  Chef Kuba Ignyś. Niegdyś dobrze znany ze swojego zamiłowania do kuchni molekularnej, obecnie przeszedł w rejony autorskiej prostoty. Filozofią Jakuba, który tworzył koncepcją kulinarną lokalu Nifty No 20 było oczarować gościa prostotą. W menu znajdują się dania bazujące na nieprzetworzonych składnikach. Znakomita większość pozycji w karcie to potrawy od a do z przygotowane na miejscu. Mowa tutaj nie tylko o wypiekaniu pieczywa, ale także wędzeniu szynek, robieniu kiełbas, frytek czy marynowaniu łososia.



Co zauroczyło nas w jesiennej karcie? Na początku był łosoś. Niby każdy z nas – zna i jada łososia. Ale ta szlachetna ryba stała się trochę „pływającym kurczakiem”. To znaczy, że w dyskontach kupimy hodowlanego łososia, który nie jest tak smaczny i zdrowy jak jego dziki odpowiednik. W Nifty No20 dostajemy  dziką rybę przyrządzoną na staro-skandynawski sposób a la gravlax. Oznacza to, że surowa ryba została zamarynowana z użyciem cukru, kopru, odrobiny alkoholu i buraczków. Chef Ignyś podał rybę z kostką z buraczków. Do nas prostota przemówiła. Tak lubimy gravlaxa z Nifty i możemy jeść  go na śniadanie, obiad i kolację. Spróbujcie koniecznie jako przystawkę  przed daniem głównym lub super akompaniament do napojów alkoholowych (Nifty to również świetne miejsce na takie spotkania).




W Nifty zaskoczyła nas także porcelana na jakiej serwowane są dania. W przypadku łososia przekonaliśmy się jak bardzo różne talerze zmieniają odbiór dania. Warto dodać, że w restauracji tej zastawa została specjalnie opracowana na potrzeby restauracji i jest dyskretnie oznaczona jej logo. Dlatego nawet to samo danie zamówione po raz kolejny może przynieść sporo radości kiedy pojawi się na innym talerzu. Według nas super pomysł, który pokazuje dbałość o detale Chefa i twórców konceptu restauracji.

Do Nifty należy wpadać nie tylko na dobrą kuchnię, ale także ze względu na pomysłowe koktajle i nalewki. Nam udało się spróbować Krwawej Mery przygotowanej na domowej nalewce chrzanowej. Zarówno smak i jak i forma podania w pełni korespondują z kuchnią Jakuba. Prostota i dopracowanie plus pomysł.  Warto dodać, że koktajl zamiast „parasolki” ozdobiony był jadalnym chipsem z bekonu. Całość mniam. Barman nalał nam do degustacji również nalewki na …. gumie balonowej.  Ku naszemu zaskoczeniu smak był zaskakująco przyjemny, aż chciało się więcej. Nalewki, które serwuje się w barze Nifty No 20 to autorskie kreacje, które zmieniają się sezonowo jak karta dań w restauracji.

Po zaostrzeniu apetytu starterem i  koktajlem przyszedł czas na ciepły konkret czyli  jesienną klasykę – zupę dyniową. Krem Chefa Ignysia prezentował dynię w całej rozciągłości smakowej. Po pierwsze baza czyli krem z dyni był przyjemnie zbalansowany między kwaskowością a słodyczą. Zawdzięczał to dodatkowi pomarańczy, która  nadaje ciekawy smak nieco mdłemu i nijakiemu korbolowi.  Po wtóre dynia pojawiła się także w formie oliwy z pestek, która  wprowadziła przyjemną orzechową nutę. Sympatycznym przerywnikiem były prażone pestki z dyni, słodkie w smaku, o chrupkiej teksturze urozmaicały danie. W skali naszych dyniówek to na pewno jedna z lepszych. Obecnie równie ciekawe kremy  z korbola można spotkać chyba jedynie w Fidze i Bazarze.

Kolejną jesienną potrawą było Risotto z grzybami leśnymi, które podano nam w niecodziennym naczyniu – słoiku. To chyba najlepsze rozwiązanie, żeby zaprezentować pełnię wdzięku tego dania. Dzięki przeźroczystym ściankom możemy docenić jego  strukturę i nacieszyć się kolorami jesieni. Smakowo Risotto było pełne aromatu leśnych grzybów, które podzieliły się smakiem i zapachem z ryżem arborio. Ryż ugotowany tak jak należy – al dente. Do tego nieco parmezanu i już.  Jedyną dekoracją był rozwinięty kiełek groszku. Po co więcej? Prosto – po raz kolejny znaczyło bardzo smacznie.




Zdecydowaliśmy się jeszcze na spróbowanie dwóch dań – angielskiej klasyki czyli Fish & Chips oraz hitu ostatnich lat czyli domowego burgera.
Może najpierw o rybie. Niby ryba morska w Poznaniu nie może być wyjątkowa, szczególnie jeśli mówimy o dorszu w panierce. Tymczasem okazało się, że panierka ma znaczenie. Ta, którą przygotował Chef Kuba była kwintesencją słodyczy i chrupkości. Dorsz, który został w niej przygotowany po prostu rozpływał się w ustach. Nasza recenzja – chwilo trwaj. My poprosiliśmy jedynie o porcję degustacyjną, tymczasem w regularnej karcie ta pozycja ma wprost ogromne rozmiary. Warto zmierzyć się z tym daniem. 

Kropką nad i w pozycji  Fish & Chips okazały się Chips czyli frytki. Ich wygląd już dawał wyraźny znak, że należy przygotować się na coś szczególnego. Nieregularny kształt, ciemno brązowe końcówki wskazywały na domową robotę. Ich smak mówił wszystko, świeżo skrojone, usmażone na dobrym oleju były – aż słodkie.  Naszym zdaniem najlepsze frytki w mieście. Koniecznie spróbujcie.

Z frytkami sprawa ma się na tyle dobrze, że pasują także do hamburgera. Więc nawet jeśli nie macie ochoty na rybę to jest szansa spróbowania ich przy okazji innego dania. Burgery w Nifty No 20 nie są dziełem przypadku. Powstają w 100% na miejscu. Kuba sam dobiera odpowiednią wołowinę, którą następnie przygotowuje od A do Z. Podobnie sprawa się ma z wypiekanymi na miejscu bułeczkami. Po raz kolejno mniej znaczy więcej. Świeżość i prostota bronią się same.




Desery w Nifty No 20 to akcent potwierdzający całość założenia. My spróbowaliśmy dwóch: musu czekoladowego z galaretką żurawinową  oraz pączka z ciasta twarogowego. Szczerze to ten drugi był dla nas słodkim, chrupiącym objawieniem. Jak tylko spróbowaliśmy go wiedzieliśmy, że chcemy jeszcze i jeszcze. To była rzecz, której naprawdę nie można sobie odmówić. Obiecaliśmy sobie, że będziemy na nie wracać np. na niedzielne śniadanie… i tak się dzieje.


W sumie można powiedzieć, że Nifty No 20 to lokal, który wniósł do poznańskiej oferty kulinarnej coś szczególnego. Smak i wystrój w pełni współgrają ze sobą, tworząc mieszankę tak niewymuszoną i naturalną, że trudno nie poczuć się tutaj jak u siebie. Aż trudno uwierzyć, że lokal działa jedynie kilka miesięcy, w szczególności, kiedy rozejrzymy się wokoło. To jedno z tych niewielu miejsc, w Poznaniu, w  których o każdej porze jest sporo gości. A to chyba najlepsza rekomendacja.

Ceny:
  • Krem z dyni, pestki, oliwa dyniowa  - 12 pln
  • Risotto grzybowe, parmezan - 26 pln
  • Dorsz w panierce, frytki domowe, sos tatarski - 35 pln
  • Burger wołowy, domowe frytki - 32 pln
  • Mus czekoladowy, żurawina, banany, orzechy - 17 pln
  • Pączki serowe, cukier puder - 12 pln

  


wtorek, 25 listopada 2014

W Poszukiwaniu Smaku Jesieni – Vol 4. Figa ze smakiem

Czasy kiedy w Poznaniu najciekawsze restauracje mieściły się na Starym Rynku powoli odchodzą do lamusa. Na płycie przy Ratuszu wciąż bronią honoru Poznańskiej gastronomii lokale takie jak Ratuszova, Bazar czy Le Palais du Jardin. Jednak coraz częściej doskonałe restauracje znaleźć można w miejscach położonych na obrzeżach miasta. W ten sposób na północy Poznania odnaleźliśmy świetną restaurację Gusto Food and Wine, a ostatnio tuż przy zachodniej granicy miasta udało nam się natrafić na Figę. Lokal położony w Plewiskach od progu czaruje ciepłem i niezobowiązującą atmosferą. Od razu rzuca się w oczy to, że to sprawnie prowadzona restauracja. Czysto, miło i ciepło. Stonowane barwy  i ponadczasowe elementy dekoracji wnętrza sprawiły, że poczuliśmy się tutaj od progu dobrze. Jeszcze lepiej zadziałała na nas lektura menu. Karta uporządkowana jest  w bardzo przejrzysty sposób w 3 działach. Na dobry początek, Następnie i Na deser. Intuicyjnie, klarownie i zachęcająco.



W kategorii „na dobry początek” odnajdujemy zupy, przystawki i sałaty. Znajdziemy tam też dania na mniejszy apetyt. Już ten pierwszy dział oddaje podejście do kuchni  Chefa Figi Lecha Plucińskiego. Pozycje są zróżnicowane, w każdej można odnaleźć coś wyróżniającego. Są połączeniem lokalnych składników, dobrej europejskiej klasyki z fascynacją smakami Azji. Na szczęście nie jest to zaserwowane wszystko na raz.  W jesiennej wersji „Dobrego początku” znajdują się np. krem z selera z grzybami trumpets oraz krem z dyni piżmowej z tortellini podgrzybkowym oraz oliwą truflową. Ponieważ jesień to dyniowa pora decydujemy się na drugą pozycję. Nie spróbujemy tym razem ani buraczkowego risotto z kozim serem ani tarty z grzybami, szpinakiem, cebulą perłową i czerwoną cebulą ani sajgonki z konfitowaną kaczką… A szkoda. Postanawiamy jednak zostawić sobie nieco miejsca na danie główne i na deser. Kiedy otrzymujemy zupę, nasze oczy już ucztują na widok doskonałego w kształcie talerza typu latający spodek. Porcelana jest unikatową kreacją angielskiej firmy Churchill. Jeśli ktoś myśli, że zupa nie może wyglądać ekscytująco to na pewno zmieni zdanie po obejrzeniu tej kreacji. Smak kremu nie ustępuje jego wyglądowi. Doskonale przetarta, jedwabista konsystencja. Miła nuta słodyczy orzechowego i maślanego smaku dyni piżmowej, której angielska nazwa brzmi przecież Butternut squash. Czuć także głęboką  esencję smaku trufli pochodzącą z oliwy. W talerzu znajdujemy także wyjątkowe w smaku tortellini. Jego ciasto to mistrzowskie al dente, które łączy w sobie kruchość i delikatność, nadzienie to poezja, która rozlewa się w ustach za sprawą serka mascarpone stanowiącego bazę wypełnienia. Jako dodatek do zupy serwowana jest domowa foccacia. Całe danie daje mnóstwo frajdy i wszystkim niemal zmysłom. Z pewnością jest to jedna z najciekawszych dyniówek jakich udało nam się skosztować.


Z działu „Następnie” decydujemy się na pierś z wielkopolskiej perliczki w musie ziołowym z ziemniakami rosti, pasternakiem, jarmużem, grzybami trumplets i sosem estragonowym. Nasze zainteresowanie budzą także policzki wołowe oraz pierś z kaczki z czerwoną kapustą, skorzonerą, ziemniakami fondant i sosem śliwkowym.  Pewnie chętnie spróbowalibyśmy także nietuzinkowego połączenia halibuta z karczochami, boczniakami, bobem i chorizo… ale kusi nas niezwykle pozycja opisana na tablicy dnia. A są to tortellini harlequin nadziewane mascarpone i parmigiano serwowane z dodatkiem kapusty pak hoi, grzybków trumpets oraz puree z buraka i skorzonery. Kelnerka zachęca nas do zamówienia tej pozycji, gdyż jak zapewnia danie jest zarówno widowiskowe jak i smaczne.
Perliczka jest daniem przepięknie skomponowanym. Delikatnym ale wyrazistym zarówno w formie jak i w smaku. Drób ma idealną konsystencję, dobrze współgra zarówno z  gotowanym jak i uprażonym w formie chipsa pasternakiem . Jarmuż, groszek i przypominający chrupiący placuszek ziemniaczany  ziemniak rosti wspaniale łączy sos ziołowy na bazie klasycznego demi glace. Perliczka nie jest najłatwiejszym z latających przysmaków. Drób ten z łatwością można przesuszyć lub także przyrządzić na gumowo. Szczęśliwie Chef Lech Pluciński przygotował ją w idealnej, wręcz wzorcowej konsystencji. Całe danie zasługuje na odnotowanie i pomimo tego, że w menu znajduje się wiele innych, kuszących pozycji mamy nieodparte wrażenie, że jeszcze na nie wrócimy.


Bardziej skomplikowana jest sprawa tortellini harlequin, to danie jest niczym słoneczna i ciepła pogoda w naszym kraju. Nikt nie wie do końca kiedy ponownie się przytrafi. Chef Pluciński znany jest bowiem z zamiłowania do past i przygotowuje je w różnorodnych wydaniach. Trafiają one najczęściej na tablice jako propozycje dnia.  Nasze tortellini trudno przechwalić. Smak zarówno ciasta jak i nadzienia nie mają sobie równych. To trzeba po prosty przeżyć na własnym podniebieniu. Tą słodycz, nuty mleczne pochodzące z kompozycji serowego nadzienia trzeba doświadczyć na własnych kubkach smakowych, żeby móc powiedzieć, ze jadło się naprawdę dobre pierożki. Dodatki dobrane bardzo starannie i popranie. Słowem kolejne danie, które chciałoby się powtórzyć wiele razy.


Desery w Fidze to również pozycja warta grzechu. Nie chcemy robić już Wam większego apetytu. Zamieszczamy tylko zdjęcia sezonowego deseru z tego lata. My jedliśmy wyborney fondant czekoladowy. Wierzcie nam - powinniście ich spróbować.


Naszą pierwszą wizytę w Fidze zaliczamy do ponad przeciętnie udanych. Zaskakująco równo gotujący Chef, który podaje dania, które zarówno świetnie wyglądają jak i smakują. Lokal dopracowany w najmniejszym detalu od wystroju na menu kończąc. Z pewnością Figa należy do tych restauracji, które niczym satelity otaczają centrum Poznania i które sprawiają, że coraz częściej będziemy podróżować do restauracji z centrum na obrzeża, odwrotnie niż miało to miejsce jeszcze kilka lat temu.

Pełne menu Restauracji FIGA znajdziecie tutaj: www.RestauracjaFiga.pl 

Ceny:

  • Krem z dyni piżmowej, tortellini podgrzybkowe, oliwa truflowa  - 15zł
  • pierś z wielkopolskiej perliczki w musie ziołowym z ziemniakami rosti, pasternakiem, jarmużem, grzybami trumplets i sosem estragonowym - 48zł
  • Wolno gotowany policzek wołowy, chrzanowe puree ziemniaczane, buraczek, brukiew, seler -  48zł
  • Pierś z kaczki, czerwona kapusta, skorzonera, ziemniak fondant, sos śliwkowy - 45zł
  • tortellini harlequin nadziewane mascarpone i parmigiano serwowane z dodatkiem kapusty pak hoi, grzybków trumpets oraz puree z buraka i skorzonery – 35 zł
  • Fondant czekoladowy, lody waniliowe, pistacje – 22 zł




SEZON NA DRÓB I OWOCE LASU


Tydzień pozostał do końca listopada – a to oznacza, że jeszcze tylko przez kilka dni w wybranych restauracjach Kulinarnego Poznania znajdziecie wyjątkowe menu w ramach akcji „Sezon na Drób i Owoce Lasu”. Najlepsze poznańskie lokale oferują Wam wyśmienite dania w których skład wchodzą m.in. gęsina, drób, perliczka, bażant, czy kaczka oraz grzyby, borówki, jagody czy nawet dziczyzna. Nie wiecie którą z restauracji wybrać? Zapraszamy na krótkie podsumowanie i nasze opinie na temat przygotowanych przez Szefów dań :)


Pierwsza z propozycji to znajdująca się w Starym Browarze restauracja Piano Bar. Szefem Kuchni jest tu Roop Lal Balu – z pochodzenia Hindus, dzięki czemu na co dzień w menu znajdziemy bogaty przekrój przez kuchnie świata i Europy, ze szczególnym naciskiem na smaki śródziemnomorskie wspaniale współgrające z nutami znanymi z kuchni indyjskiej. Nie inaczej jest w menu „Sezon na…”.

Propozycja przystawki to wędzone krewetki w sosie jeżynowym z imbirem, podane pod kloszem pod którym znajduje się aromatyczny dym drzewa czereśniowego. Samo podniesienie szklanej półkuli spod której unosi się słodka mgła stopniowo ukazująca danie to niesamowite przeżycie. Smak dorównuje wrażeniom wizualnym – nieczęsto ma się okazję smakować krewetek podanych właśnie w formie wędzonej. Mięso jest soczyste, delikatne, pełne smaku w którym da się wyczuć słodkość czereśni. Całości świetnie dopełnia jeżynowy sos z odrobiną imbiru.

Druga z propozycji to indyjska zupa kokosowa z krewetkami i kurczakiem – w sam raz na mroźne, listopadowe dni. Zupa oczarowuje smakiem pełnym nut orientu i doskonałej harmonii nieortodoksyjnego zestawienia kurczaka i krewetek.

Przygotowane przez Roop Lal Balu danie główne to filet z indyka z sosem borowikowo-balsamicznym z orzechami włoskimi na risotto arborio. Soczyste kawałki indyka smażonego na maśle rozpływają się w ustach. Smakowitym dodatkiem jest przygotowane w charakterystyczny dla Balu sposób risotto z dodatkiem włoskich orzechów i wspaniałego sosu grzybowego z dodatkiem octu balsamicznego. Odważna kreacja, która swoim smakiem podbije Wasze kubki smakowe!

Deser – czyli sernik z malinami z pianką jagodową i aromatycznym sosem poziomkowym – to prawdziwa symfonia smaków owoców lasu w pigułce. Idealny sernik świetnie współgra z sosem z poziomek z odrobiną rozmarynu i lekkim, jagodowym musem. Perfekcyjna technika Szefa (widoczna chociażby w malinie faszerowanej sosem karmelowym) pozwoliła mu wyczarować deser, którego koniecznie trzeba spróbować!


Kolejne miejsce, gdzie warto szukać wspaniałego drobiu i owoców lasu to Restauracja Hotelu NH Poznań. W samym sercu Św. Marcina znajdziemy selekcję bardzo ciekawych smaków skomponowanych pod bacznym okiem Szefa Kuchni Rafała Soroczyńskiego.

Pierwsza z propozycji to aromatyczny krem z kury z chipsami i z sorbetem z grzybów. Szef Kuchni wydobył w zupie esencję smaku kurczaka, dzięki czemu degustacja jest małym przeżyciem kulinarnym. Ciekawie grają również niecodzienne dodatki, w tym przede wszystkim oszałamiający sorbet grzybowy.

Gwiazdą menu szefa Rafała jest niewątpliwie danie główne pod nieco tajemniczą nazwą „Kaczka dziwaczka i zając w buraczkach”. Szef Kuchni przy tworzeniu dania zainspirował się słynnym wierszem Jana Brzechwy. "Kaczka dziwaczka" podana jest z makiem, zawinięta w ciasto spring rolls, a błękitna galaretka pełni rolę rzeczki. Przy krzaczku z buraków w pięciu odsłonach, czeka zając w postaci pate. Leśnego klimatu całości nadaje też jadalna ziemia z owocami lasu oraz flan z zielonego groszku. Pomysłowo i ze smakiem!

Zwieńczeniem menu jest smakowity deser - gorące owoce leśne z kruszonką I pudrem grzybowym. Na pierwszy rzut oka połączenie może się wydawać co najmniej niecodzienne, jednak już po pierwszym kęsie będziecie oczarowani :) Warto spróbować.


Trzecią z restauracji, gdzie skosztujecie smakołyków z Sezonowego menu jest znajdująca się na Starym Rynku Le Palais du Jardin. Tu swe królestwo odnajdą miłośnicy dziczyzny w rozmaitych postaciach, przygotowanej w wyjątkowy, elegancki i smaczny sposób przez Szefa Michała Stężalskiego.

Pierwsza z kreacji to fumet z sarniny, ravioli z orzechami laskowymi, sarnina confit. Aromatyczny, bogaty smak bulionu wspaniale komponuje się z pierożkiem faszerowanym orzechami laskowymi i mięsem sarny. Danie, które oczaruje nie tylko zagorzałych miłośników sarniny, ale będzie też smakowitym pierwszym krokiem dla zaczynających swe przygody z dziczyzną.

Następnie w menu znajdziemy bazyliowe ravioli z sarniną marynowaną w owocach runa leśnego, kremowa emulsja z borowików, trawa żubrowa. Znów perfekcyjne pierożki nadziane mięsem z sarny, tym razem komponujące się ze smakowitymi grzybami w aksamitnym, głębokim, kremowym sosie. Wyczuć da się również delikatne nuty bazylii z ciasta ravioli. Spokojne, idealnie zrównoważone danie.

Przygotowane przez Szefa Stężalskiego danie główne to wątroba z sarny glazurowana głębokim porto, szalotka confit, seler au gratin, dynia piżmowa, liście młodego szpinaku. Kosztując tej kreacji miłośnicy wykwintnej dziczyzny poczują się jak w domu. Wątroba sarny jest zaskakująco delikatna, bogata w smaku i soczysta. Smakowity, odważny dodatek w postaci selera au gratin ciekawie współgra z mięsem, a takie smaczki jak chips ze szpinaku czy dyniowy mus dopełniają kompozycji. Koniecznie trzeba spróbować, tym bardziej, że Le Palais du Jardin to chyba jedyne miejsce w Poznaniu, gdzie znajdziemy wątrobę z sarny lub dzika.

Zakończeniem godnym uczty jest sorbet z jagód czarnej porzeczki glazurowany owocami jałowca. Obłędne połączenie kwaskowatości sorbetu i słodkiego, niemal miodowego smaku syropu jałowcowego, podane w urzekający sposób.


Kolejnym z miejsc, które warto odwiedzić w poszukiwaniu smaków owoców lasu i najlepszego drobiu są znajdujące się na Malcie 3 Kolory. Niesamowity, zapierający dech w piersiach widok na malownicze Jezioro Maltańskie na pewno stanowić tu będzie odpowiednie tło dla przeżyć smakowych przygotowanych przez Szefa Adama Zastróżnego.

Rolę przystawki pełni półgęsek podany na carpaccio z pieczonych buraków z kozim serem i malinowym balsamico. W smaku czuć, że półgęsek został po mistrzowsku przygotowany przez Szefa Kuchni - marynowany w solance z ziołami, następnie podsmażany i gotowany sous vide w 63 stopniach przez 2 godziny, na końcu wędzony na ciepło przez 30 minut w dymie z beczek po Jacku Danielsie. Kreacja podana jest pod kloszem, pod którym zamknięto dym… Wrażenia wizualne, zapachowe i smakowe godne każdego smakosza.

Główne danie również jest bardzo ciekawą i dojrzałą kreacją. Jest to confitowane udko kacze podane z Williams potatoes czyli ziemniakami w kształcie gruszki. Danie pełne smaku i interesujących technik, ozdobione jadalnym mchem z pietruszki podane z kurkami na delikatnym sosie. Kaczka jest soczysta, delikatna, kurki powalają pełnią smaku, a ziemniaki-gruszki nie tylko ciekawie wyglądają, ale też doskonale smakują. Świetna kompozycja!

Na deser czeka na Was gruszka gotowana w kawie zapiekana z gorgonzolą i orzechami, doprawiona sosem czekoladowym z chilli i fiołkowym cukrem. Bardzo ciekawa, wytrawna kreacja, która z sukcesem udowadnia, że deser wcale nie musi przytłaczać słodkością.


Również w Pasteli znajdziecie menu „Sezon na Drób i Owoce Lasu”. Ciepłe wnętrza, spokojna, rodzinna atmosfera, przytulny letni ogródek oraz wszechobecne obcowanie ze sztuką (w restauracji cały czas oglądać możemy wystawy lokalnych artystów) na pewno wprowadzą Was w odpowiedni nastrój na smakowite jedzenie :)

Pierwsza z propozycji to rosół z młodego koguta aromatyzowany szafranem z zielonymi kluskami i marchewką. Zupa jest aromatyczna, charakterystycznie słodkawa, przełamana jednak odrobiną pikantności szafranu. Całości dopełniają delikatne, zielone kluseczki z dodatkiem rukoli, orzeszków ziemnych i odrobiny oliwy.

Druga z przystawek to kozi ser z jabłkami, żurawiną i borówkami na pumperniklu. Wyraźny smak czarnego chleba ciekawie komponuje się ze słonawym serem i słodko-kwaśnymi marynowanymi jabłkami.

W roli dania głównego w Pasteli występuje pierś z kurczaka zagrodowego z puree dyniowym i duszonym jarmużem z wielkopolskim serem smażonym. Wspaniała okazja, by przekonać się jak smakuje kurczak z chowu zrównoważonego! Mięso jest aromatyczne, soczyste, sprężyste i pełne smaku którego nie uświadczycie w kurczakach z wielkich ferm. Wspaniałym dodatkiem do całości jest esencjonalne puree z dyni uprawianej przez szefa Marcina w jego ogródku. Bardzo ciekawy, lokalny smaczek znajdziemy też w duszonym jarmużu, który przygotowany został z dodatkiem nowotomyskiego sera smażonego. Polecamy!

Na deser skosztujecie owsianego ciastka z jabłkami i konfiturą jagodową. Charakter – raczej nieco bardziej wytrawny niż przytłaczająco słodki. Kwaskowata konfitura bardzo ciekawie łączy się z kruchym ciastkiem, w którym wyczujemy jabłkowe nuty.


Sezonowe kreacje przygotował również Tomasz Purol, szef kuchni restauracji Blow Up Hall 5050. Propozycja przystawki zimnej składa się z filetu z gęsi, jagód, podgrzybków, zielonej pietruszki i jarmużu. W menu znajdziecie też esencjonalny bulion drobiowy z puree drobiowym, kurkami, szalotką i kukurydzą. Propozycja dania głównego to natomiast filet i udko z soczystej perliczki z sezonowymi warzywami, borowikami i jeżynami. Jesteście ciekawi, co z takich składników wyczarował szef Purol? Odwiedźcie koniecznie Blow Up Hall 5050 i przekonajcie się sami!


Cztery smakowite kreacje czekają na Was również w restauracji Enjoy. Szef Dominik Brodziak przygotował interesującą przystawkę – rydze smażone na maśle ze świeżym szpinakiem, bobem i serem bursztyn, esencjonalną zupę – bulion grzybowy z ravioli z gęsiną. Propozycja dania głównego to pieczony bażant z kaszą gryczaną z wędzoną szynką i ciemnym sosem z borówką brusznicą. Godnym zakończeniem uczty będzie miodowe parfait z malinami, zielonymi pistacjami i białą czekoladą. Jeśli jeszcze nie mieliście okazji spróbować kuchni przygotowanej przez prawdziwych mistrzów – koniecznie zajrzyjcie do Enjoy. i skosztujcie dań na medal :)


"Sezon na…" to cykliczna impreza promująca sezonowe produkty żywnościowe. W kwietniu na stołach najlepszych poznańskich restauracji królowały owoce morza, a w maju regionalne szparagi. Tym razem – czas na „Sezon na drób i owoce lasu”! Ideą akcji jest wykorzystane sezonowych produktów w określonych ramach cenowych, przystępnych dla każdego. Idąc do wybranych restauracji macie gwarancję, że znajdziecie tam przystawkę w cenie 10-15zł. zupę również w cenie 10-15zł, danie główne za 25-40zł i deser w cenie 10-15zł. Akcja trwa do końca listopada. 

niedziela, 2 listopada 2014

W poszukiwaniu smaku Jesieni – vol 3. Menu jesień-zima w enjoy restaurant.

Dominik Brodziak to szef kuchni, który od lat buduje swoją markę. Dla wielu on i jego kuchnia to synonim doskonałej kuchni wartej największego aplauzu. I nic dziwnego – w końcu to właśnie Dominik jako jeden z niewielu kucharzy w Polsce osiągnął tak wiele. W 2001 roku zdobył Kulinarny Puchar Polski (podczas pierwszej edycji tego konkursu), reprezentował kilkukrotnie nasz kraj - był członkiem polskiej ekipy narodowej w Kulinarnym Pucharze Świata w 2002 roku (gdzie zdobył srebrny medal) oraz został zaproszony do startu w prestiżowym Bocuse d’Or w 2008 roku. Gdy otrzymaliśmy więc od Dominika zaproszenie na panel degustacyjny jego nowego, autorskiego menu jesień-zima wiedzieliśmy, że będzie to wydarzenie którego nie można przegapić. I nie pomyliliśmy się :) Ale po kolei...


Podczas naszej degustacji skosztowaliśmy łącznie sześciu dań z nowej karty. Jako pierwsza na stole pojawiła się przystawka – łosoś norweski z pieczonymi burakami, coulis z malin, serem kozim i liśćmi musztardowca. Wizualnie danie wygląda powalająco. Mimo pozornego nieładu widać, że wszystko ma tu swoje dokładnie określone miejsce. Jest naturalnie, orzeźwiająco – w sam raz na ciemne, jesienne i zimowe dni, gdy chcemy uciec od szarugi i przenieść się w świat smaków i kolorów. Wrażenie smakowe dorównują wizualnym. Łosoś słusznie przywodzi skojarzenia z gravlaxem, jest delikatny, soczysty i pełen smaku. Puszysty kozi ser nadaje nieco słoności, malinowe coulis – słodyczy. Do tego chrupiące chipsy z pietruszki dodające kolejny wymiar teksturze dania oraz pieczone buraki - smakowite i tak charakterystyczne (szczególnie czerwony burak z odrobiną oliwki i obtoczony w ziarnach sezamu), że od razu widać po nich kto stoi za tą kreacją. Bardzo ciekawa propozycja z kategorii ‘Start’.


Po znakomitym starcie czas na ciąg dalszy uczty – kolejną smakowitą, zimną przystawkę. Tym razem były to wątróbki drobiowe z ciemnym porto oraz konfiturami z suszonej śliwki i moreli. Degustacyjnej porcji wątróbek towarzyszyła jeszcze ciepła, wypiekana na miejscu bułeczka. Na myśl od razu nasunęły nam się doskonałe wątróbki drobiowe, które Dominik zaserwował swoim gościom podczas uroczystego otwarcia restauracji enjoy. Wówczas byliśmy oczarowani, więc poprzeczka była powieszona wysoko. Jednak Dominik słynie z tego, że przewyższa wymagania nawet najbardziej wybrednych smakoszy i nie inaczej było tym razem. Pâté z kurzych wątróbek było aksamitne, delikatne, świetnie zbalansowane w smaku. Ciekawy kontrast stanowiły konfitury z suszonej śliwki i moreli, dodając nieco słodkości i kwaskowatości. Całość w połączeniu ze świeżym pieczywem uwodzi zmysły. Gorąco polecamy i po cichu mamy nadzieję, że szef Dominik zdecyduje się być może na sprzedaż wątróbek w słoiczkach – to byłby świetny prezent, chociażby na Boże Narodzenie.


Czas na pierwszą z ciepłych kreacji – ślimaki. Ten dość wymagający specjał szef Brodziak podał z pieczonym czosnkiem, puree z pietruszki, sosem śmietankowym i chrupiącymi grzankami. Wcześniej próbowaliśmy ślimaków tylko raz czy dwa razy, zawsze podawanych w skorupkach. Tutaj na szczęście nie musimy siłować się z niesfornym smakołykiem, gdyż na talerzu czeka na nas tylko delikatne mięso. Wizualnie całość znów wygląda bardzo ciekawie – minimalistycznie, kontrastowo, zachęcająco do pierwszego kęsa. Ślimaki są delikatne, o ciekawiej strukturze, świetnie współgrają z aksamitnym sosem śmietankowym, w którym wyczuwamy też bardzo nienachalne nuty pieczonego czosnku. Wyśmienicie zbalansowana kreacja, która może być znakomitym pomysłem dla osób, które ślimaków jeszcze nie jadły, a chciałyby rozpocząć z nimi kulinarną przygodę. Jeśli mielibyśmy szukać jakichkolwiek uwag, to proponujemy, aby do dania tego podawać, oprócz noża i widelca, również łyżkę, która ułatwi zmagania z delikatnym sosem i pietruszkowym puree.


Po ślimakach – usilnie uznawanych przez Francuzów za rybę lądową ;) – czas na rybę z prawdziwego zdarzenia. Oto na stole pojawiła się aromatyczna polędwica z dorsza z chrupiącą skórką, prażoną cebulą i zielonym groszkiem. Dawno nie jedliśmy tak wspaniale przyrządzonej ryby! Mięso jest soczyste i delikatne, wspaniale się listkuje przy użyciu samego widelca. Dodatkowo dorsz był świetnie doprawiony, mięso było odpowiednio słone nawet w środku. Dominik zdradził nam, że sekretem jest włożenie mięsa na pół godziny do solanki, aby nabrało smaku, następnie osuszenie i dalsza obróbka. Niby prosty zabieg, a jak świetnie wpływa na smak. Pozostałe elementy dania również bardzo przypadły nam do gustu, tworząc harmonijną mieszankę aromatów, smaków i tekstur.


Przedostatnim z testowanych przez nas dań była znakomita karkówka, przygotowana metodą sous vide, podana z ziemniakami pietruszkowymi, kminkiem i puree z buraków. Całości towarzyszyła chrupiąca marchewka i esencjonalny sos. Gdy tylko danie pojawiło się na stole na myśl od razu przyszło nam – standard Michelinowski :) Krytycy tego prestiżowego wydawnictwa zwracają bowiem uwagę na to, ile różnych smaków znajduje się na talerzu. U Dominika ich liczba jest doskonała – smakujemy bowiem cztery rzeczy, które tworzą spójną całość: karkówka, pietruszkowe ziemniaki fondant, buraczkowy kleks i chrupiąca marchewka. Prezentacja dania również wygląda dzięki temu porywająco. Gwiazda kreacji, czyli karkówka bardzo przypadła nam do gustu. Przygotowane metodą sous vide mięso jest soczyste i sprężyste, ale przy tym delikatne i niemal rozpływające się w ustach. Na chłodniejszy, jesienny lub zimowy dzień – danie idealne :)


Aby godnie zakończyć tak wspaniałą ucztę deser musiał sprostać wysokim oczekiwaniom. Gdy na stole pojawiła się przygotowana przez Dominika panna cotta z białą czekoladą, chrupiącymi bezami i pudrem z malin wiedzieliśmy, że dzisiejszego dnia nie znajdziemy w menu słabego punktu. Dekonstrukcyjna prezentacja znów zaskakuje i sprawia, że mamy nieodpartą ochotę na pierwszy kęs deseru. Całość tworzy smakowitą symfonię – delikatna, słodka panna cotta świetnie komponuje się z orzeźwiającym, słodko-kwaśnym sosem z malin; chrupiące bezy nadają nieco dodatkowej słodyczy oraz wprowadzają w danie nowe struktury. Jesteśmy na tak!



Podsumowując, ENJOY. i szef Dominik Brodziak cały czas odważnie kroczą obraną przez siebie ścieżką. W każdym z dań widać to „coś”, co od razu pozwala rozpoznać charakterystyczne gotowanie Dominika. Jednocześnie widać, że szef i restauracja nie stoją w miejscu, tylko szukają nowych, ciekawych pomysłów. Jedno jest pewne – powodów do kulinarnego uniesienia podczas wizyty w ENJOY. nie brakuje :)

środa, 22 października 2014

W poszukiwaniu smaku Jesieni – vol 2. Jesienne Menu Restauracji Bazar 1838

Bazar to dobra poznańska firma. Można na nich polegać jak na zegarku. Kiedy nadchodzi jesień w menu pojawiają się jej skarby. Jacek Fedde – szef kuchni Restauracji Bazar 1838 to doświadczony kucharz, który do perfekcji opanował klasykę technik i smaków kuchni francuskiej i pewnie z tego powodu nie boi się poszukiwania autorskich połączeń. W swojej wariacji na temat smaków jesieni  przygotował kilka perełek, które odczarują smak dobrze znanych sezonowych hitów takich jak dynia czy grzyby. W jego karcie znajdzie się także coś co dla nas stanowi odkrycie tej jesieni i jej żółto-brązowego, ciepłego i pełnego aromatów smaku.


Naszą wizytę w Bazarze rozpoczęliśmy w dojrzewalni Jacka, w której sezonują się własnoręcznie przygotowywane przez szefa mięsa. Pomiędzy szynkami  z wielkopolskich dzików,  które wiszą tutaj nawet 12 miesięcy znajdzie także chorizzo przygotowywane na miejscu i serwowane np. w Tagliatelle podanym ze smażonymi borowikami.  Tutaj także zgromadzono spore zapasy na zimę. W słoikach zamknięto smak lata. Znajdziemy tam dżemy brzoskwiniowe, marynowane dynie, ogórki konserwowe, powidła z węgierek, a nawet figi w porto. Te ostatnie będziemy mieli okazję spróbować dzisiaj w deserze na koniec odkrywania jesiennych smaków Bazaru - obiecuje szef Fedde.


Jacek Fedde przedtem jak zapuścił korzenie w Wielkopolsce gotował w najlepszych restauracjach na Pomorzu. Dlatego pomimo jesiennej aury nasze spotkanie w Bazarze rozpoczynamy od tatara z łososia. Wiemy, że ryba u Jacka to zawsze danie dopracowane do perfekcji. Kompozycji dania dopełniają dodatki. Pikantny liść nasturcji, słono-kwaśny podsmażany kapar i orzeźwiający smak ogórka kompresowanego oliwą koperkową. Finiszem, który docenią smakosze tatara jest marynowana w occie z czerwonego wina czerwona cebula. Całość taka jak powinien być dobry tatar – mięsna, słona, kwaśna i lekko pikantna zarazem.  


Równolegle z tatarem próbujemy wariacji na temat świeżych borowików. Tym razem zaserwowanych w formie delikatnego musu, ciekawej chrupiącej bezy z borowików, piklowanych prawdziwków i pudru z borowików. Smak tego leśnego rarytasu dopełniają świeże mule. Dobrze zbalansowana gra grzybowych aromatów przełamana jest zieloną nutą pietruszkowej oliwy. Lekko kwaskowe mule pasują doskonale. Ciekawa i zaskakująca propozycja, która może przekonać do grzybów nawet ich najbardziej zagorzałych wrogów.


Jako, że uwielbiamy niewielkie dania o wielkim uroku, które podawane są w formie tapasów – tak popularnych na południu Europy przystawek decydujemy się jeszcze na - tym razem ciepłą - przystawkę. Jest nią delikatny comber i brzuszek z królika gotowane w niskiej temperaturze połączone z puree z kasztanów, do tego dojrzewająca foie gras oraz marynowana dynia, smardze i szalotka. Żeby w pełni móc połączyć cudowne smaki, które pojawiają się na talerzu w daniu znalazła się też ciepła brioszka wypiekana na miejscu.  Danie daje tyle smaku i przyjemności wynikającej z dowolnego łączenia składników, że trudno się nim nie zachwycić.


Chcąc poczuć jesienne smaki zamówiliśmy dwie zupy. Klasyczny francuski krem ziemniaczano-porowy, który nad Loarą nazywa się Vichyssoise oraz Krem z borowików. Pierwsza z zup to przetarty gęsty krem z ziemniaków i pora, który podawany jest z ziemniaczanym chipsem. Smaku nadają mu aromatyczna oliwa z bazylii, pietruszki, kopru i estragonu. Dodatkiem, który w naszym odczuciu bardzo pasuje do zupy jest wędzony na zimno łosoś. Całość kompozycji składa się w zróżnicowany, ale dobrze zbalansowany smak. Druga propozycja oparta jest na iście królewskich grzybach. Występuje w nim zarówno ugotowany, przetarty borowik, który obok rosołu z kury stanowi podstawę smaku zupy, jak również podsmażany borowik, który wraz z oliwą truflową stanowią akcent zamykający kompozycje tego kremu. Jesienna uczta – aromaty tego dania długo zostają w pamięci. Gorąco polecamy miłośnikom prawdziwków szczególnie, że sezon na nie jeszcze trwa.


Pora na danie główne. Tym razem próbujemy dwóch kreacji – jednej opartej na troci fiordowej, a drugiej na jagnięcinie.


Troć fiordowa to dzika ryba pływająca w norweskich fiordach. Delikatne mięso kolorem przypomina łososia, w smaku jest od niego subtelniejsze. Nie często spotyka się ją w menu restauracji. W kreacji szefa kuchni Bazaru troć jest klasycznie smażona. Kelner zdradza nam tajniki szefa, który smaży ją tylko ze strony skórki, podlewając gorącym masełkiem mięso ryby. Troć podana jest na czarnym risotto z ryżu arborio gotowanym na rybnym wywarze. Czarny kolor ryż zawdzięcza sepii kałamarnicy. Do tego chrupiąca frytka z polenty i smażone kalmary. Całość dania przyjemnie delikatna i rybna. Frytka z polenty smakuje wyśmienicie, przyjemnie chrupie skórka troci i ciekawie smakuje risotto. Danie łączy w sobie rybną klasykę ze smakiem morskiego risotto, pazura dodaje mu także pikantny pomidor przygotowany z chili i szalotką. Dla nas dużo dobrego smaku!


Jeśli jesień może mieć smak to pewnie jest nim biodrówka jagnięca podana z ratatouille spod ręki Jacka Fedde. Danie to łączy w sobie smak dojrzałych w letnim i jesiennym słońcu warzyw, soczystość jagnięciny i mistrzowskie techniki szefa kuchni Bazaru. Jagnięcina rozpływa się w ustach dzięki powolnemu procesowi gotowania w temperaturze 630C, który trwa aż 48 godzin. W ratatouille łączą się smaki bakłażana, papryki, szalotki, cukinii i pomidorów. Każdy kawałeczek warzywa misternie przycięty w idealny kwadracik. Ugotowane do delikatnego al dente zachwycają smakiem. Ponieważ zarówno jagnięcina jak i warzywa są niezwykle delikatne w swojej strukturze w daniu znalazł się jeszcze chrupiący krokiet z kaszy jęczmiennej. Ostatnią nutą, która zamyka bukiet smaków jest sos tymiankowy i galaretka z czerwonych porzeczek. Całość dania jest mistrzowskim połączeniem, które jak dla nas zamyka w sobie słodycz i harmonię smaków jesieni. Pozycja obowiązkowa podczas wizyty w Bazarze.


Pora na deser. Chcieliśmy, żeby również on był oparty na smakach jesieni dlatego zamówiliśmy dyniową Panna Cottę oraz figi marynowane w porto z korzennymi przyprawami.
W Panna Cotta dynia pojawia się odmieniona przez każdy przypadek dając bynajmniej nie przypadkowy smak. Obok dyniowej panna cotty pojawiają się wyrabiane na miejscu dyniowe lody oraz consomme – czyli esencjonalny bulion dyniowy aromatyzowany goździkami. Deser doprawiony jest pestkami z dyni w karmelu oraz pudrem. Dzięki tak wszechstronnemu wykorzystaniu dyni deser przyjemnie orzeźwia i nie jest zbyt słodki. Wyczuwalna jest w nim wyraźnie nutka kwaskowości, którą daje właśnie dynia.


Figi w porto marynuje Jacek Fedde ze swoim zespołem. Dzieje się to wtedy kiedy owoce te są najbardziej dojrzałe i słodkie czyli pod koniec września. Przyjemnym dodatkiem jest zielony biszkopt barwiony oliwą z pestek z dyni. Do tego sos karmelowy z sorbetem limonkowo-bazyliowym. Całość deseru to dojrzała kompozycja dania w stylu tapas gdzie można dowolnie łączyć ze sobą smaki.

Podsumowując naszą jesienną wizytę w Bazarze zaliczamy do nadzwyczaj udanych. Szefowi idealnie udało się uchwycić smaki tej słonecznej i przyjemnej pory roku. Mistrzowsko zinterpretował smaki dyni i prawdziwków na wiele różnorodnych sposobów. Jednak nas najbardziej uwiódł smak jagnięciny z ratatouille, która jest jednym z najsmaczniejszych dań jakich można skosztować w Poznaniu tej jesieni.

Dania zaserwowano na porcelanie dostarczonej przez wypożyczalnię M Ferber.


Ceny:
Tatar z łososia – 24 PLN
Parfait grzybowe podane ze świeżymi mulami - 27 PLN
Wielkopolski krolik podany z torchon de foie gra - 56 PLN
Krem z borowikow z oliwa truflowa i smażonymi borowikami - 19 PLN
Krem ziemniaczano-porowy (Vichyssoise) – 16 PLN
Filet z troci fiordowej na czarnym risotto – 56 PLN
Biodrowka jagnięca podana z ratatouille – 66 PLN
Panna cotta dyniowa – 19 PLN
Figi marynowane w porto – 32 PLN


czwartek, 16 października 2014

W poszukiwaniu smaku Jesieni – vol 1. Autorskie menu jesień-zima w CUCINIE

Wizyta w Cucinie to dla nas od dawna synonim kulinarnych przeżyć. Tym większe było nasze zadowolenie, gdy dowiedzieliśmy się, że niezastąpiony chef Ernest Jagodziński opracował właśnie zupełnie nowe, autorskie menu jesienno-zimowe. Wiedzieliśmy, że tego nie można odpuścić. Degustacja kreacji z nowej karty była również znakomitą okazją do tego, by ponownie odkryć Cucinę, która niedawno przeszła gruntowną przebudowę. Miłośników niepowtarzalnego stylu tej restauracji uspokajamy – nadal jest tu przytulnie, elegancko i z klasą, a przy tym swobodnie i niezobowiązująco. Lokal powiększył się natomiast o kolejne sale, otwartą kuchnię pozwalającą na podglądanie Ernesta i jego załogi przy pracy, czy restauracyjną cukiernię i piekarnię, do której również można zajrzeć przez przeszkloną ścianę. Po nowej Cucinie oprowadzili nas jak zawsze przemili Ziemowit Majewski i Paulina Prusiecka – dziękujemy! :)


Po krótkiej wycieczce nadszedł czas na ucztę. Na podgrzanie atmosfery miły wstęp – kieliszek Il Proseco, Extra Dry, Eugenio Collavini Veneto, a do tego selekcja pieczywa wprost z restauracyjnej piekarni oraz wyrabiane na miejscu cytrynowe masło smakowe z odrobiną czerwonego pieprzu i martini.

Następnie na stole pojawiło się pierwsze z sześciu degustowanych przez nas dań – przegrzebki. Ernest Jagodziński jak zwykle popisał się kreatywnością i scallopsy podał w formie ceviche z dodatkiem zielonego groszku, agrestu, antonówki, grillowanego limequata i kiełków groszku. Niezwykle ciekawa kompozycja, przywodząca delikatnie na myśl nuty znane z kuchni azjatyckiej. Małże św. Jakuba zamarynowane zostały m.in. w limonce i mięcie, co podkreśliło ich naturalną delikatność. Całości dopełniły wyjątkowe dodatki – każdy o nieco innym profilu smaku, ale spójnie tworzące niepowtarzalną kreację. Kwaskowaty agrest w formie konfitury, słodkawy groszek zielony oraz syrop z hyćki z ziarnami czarnuszki w połączeniu z przegrzebkowym ceviche sprawiają, że mamy coraz większą ochotę na kolejny kęs, kolejne odkrycie. Polecamy!


Jako drugą przystawkę Ernest przygotował podkarpacką wołowinę dojrzewającą w serwatce „Jasiołka” z lodami z rokitnika, malinowym coulis, pudrem z koziego sera i pumperniklem. Wrażenia wizualne – bomba! Wiedzieliśmy od razu, że czeka nas nie lada kulinarne przeżycie. I nie pomyliliśmy się :) Wołowina ma niesamowity smak - głęboki, ostry, z prawdziwym charakterem który na długo zapada w pamięć. Lody z rokitnika również okazały się odkryciem. Przyjemnie kwaśne, orzeźwiające, z delikatną nutką goryczy szczególnie dobrze komponowały się z pełnym słodyczy malinowym coulis. Jednak dopiero połączenie wszystkiego co znalazło się na talerzu daje obraz kunsztu szefa Ernesta. Niesamowita harmonia smaków, które wzajemnie się uzupełniają, wzmacniają i tworzą całość, której po prostu trzeba spróbować.


Trzecim z degustowanych przez nas dań była zupa, a dokładniej krem z topinamburu z warzywami i oliwą tymiankową. Barwa i smak topinamburu przełamane zostały nieco marchewką, która stanowiła również dodatek w tartej postaci, obok drobno pokrojonego ziemniaka truflowego. Przyznamy, że danie zebrało nieco polaryzujące opinie – niektórym brakowało odrobiny ‘kopa’, który wyniósłby je na wyższy poziom; innym natomiast bardzo odpowiadał delikatny, zrównoważony, nieco słodkawy smak i wspaniała, kremowa konsystencja. Radzimy przekonać się osobiście do której grupy się zaliczacie – być może zakochacie się w powracającym na restauracyjne stoły topinamburze :)


Kolej na pierwsze z dań głównych. Zaczęliśmy od propozycji rybnej, a dokładniej od żabnicy przygotowanej metodą sous vide w temperaturze 37 stopni z dodatkiem czarnej porzeczki, smażonego jarmużu i grillowanej kukurydzy. Całość podana na emulsji m.in. z rukwi wodnej i natki pietruszki i zwieńczona plastrem chrupiącego, zielonego jabłka. W degustowanej przez nas kreacji zaszły niewielkie zmiany – ze względu na początek sezonu na talerzu nie znalazł się smażony jarmuż, a grillowana kukurydza zastąpiona została czarną soczewicą. Żabnica nas oczarowała – delikatna, o bardzo ciekawej strukturze i niezapomnianym smaku, niezwykle ciekawie komponującym się z podanymi dodatkami. Emulsja nadała odrobiny głębi, zielone jabłko – kwaskowatości i chrupkości. Na wyróżnienie zasługuje też na pewno prezentacja dania. Ernest zagrał właściwie tylko dwoma kolorami – bielą talerza oraz odcieniami zieleni. Odrobinę kontrastu stanowi czarna soczewica. Całość wygląda oszałamiająco.


Po rybie – czas na danie mięsne, poprzedzone jednak aromatycznym sorbetem melonowym, który pozwolił oczyścić paletę i przygotować się na degustację kolejnej kreacji. Oto na stole pojawił się comber z jelenia z jarzębiną, torfowym brownie z kaszy jaglanej, korzenną gruszką i gorzką czekoladą. Wizualnie danie wygląda świetnie; widać, że na talerzu sporo się dzieje, jednak wszystko składa się w elegancką, spójną całość przywodzącą na myśl kolory jesieni. Czas na degustację. Comber z jelenia – fantastyczny! Sprężysty, delikatny, idealnie przygotowany i soczysty. Swym aromatem kusi korzenna gruszka – czuć cynamon, kardamon, goździki... Niemal świąteczne zapachy :) Do tego równie aromatyczna jarzębina, gorzka czekolada i niesamowite brownie, w którym zamiast słodyczy bardziej wyczuwamy kaszę jaglaną i jarzębinę. Danie, którego koniecznie trzeba spróbować!


Na koniec skosztowaliśmy deseru – wariacji na temat klasyki, czyli bezy w wersji francuskiej i rosyjskiej z sosem jagodowym. Za tą kreację odpowiedzialny był Przemysław Siekierkowski, szef nowopowstałej w Cucinie cukierni i piekarni. Słodkości przygotowane przez Przemka na pewno stanowiły godne zwieńczenie uczty – beza rosyjska urzekła delikatnością, francuska – doskonałą techniką, a sos z mazurskich jagód słodko połączył całość w świetną kompozycję.


Podsumowując, jesteśmy oczarowani naszą wizytą w Cucinie. Mimo sporych zmian jedno pozostaje bez zmian – niesamowita, autorska kuchnia chefa Ernesta Jagodzińskiego, która pobudza wszystkie zmysły umiejętnie łącząc wpływy kuchni z różnych stron świata – od basenu morza śródziemnego, przez Polskę, aż po daleką Azję. Jeśli cenicie sobie niezapomniane wrażenia kulinarne możecie być pewni, że odnajdziecie je na kartach nowego menu Cuciny. Gorąco polecamy!


Ceny:
Przegrzebki Ceviche, groszek zielony, agrest, kiełki groszku, antonówka - 46 pln
Podkarpacka wołowina dojrzewająca w serwatce ”Jasiołka”, lody z rokitnika, pumpernikiel - 42 pln
Krem z topinamburu, warzywa, oliwa tymiankowa - 22 pln
Żabnica sous vide 37 stopni, czarna porzeczka, smażony jarmuż, grillowana kukurydza - 76 pln
Comber z jelenia, jarzębina, torfowe brownie z kaszy jaglanej, korzenna gruszka, gorzka czekolada - 89 pln
Beza, domowa konfitura jagodowa - 18 pln